piątek, 30 czerwca 2017

Czosnkowy kurczak grillowany

Mięso w aromatycznym zestawie przypraw, zabalsamowane sosem czosnkowym FOLWARK


Choć z natury zbytnio mięsożerna nie jestem, od czasu do czasu nachodzi mnie niemożebna ochota na mięsiwo. Potrafię wtedy zajadać się mięsem bez zbędnych dodatków w postaci ziemniaków, makaronu czy kopytek. Talerz z solidną porcją aromatycznie przyrządzonego mięsa wystarcza mi do szczęścia - no może pozwolę sobie do niego dołożyć krzynę zieleniny.

 
Tym razem moja kulinarna chcica nakręciła swe kubki smakowe na kurczaka. A że lato w pełni, słońce i upał za oknem, nie przemawiały do mnie ciężkie, mięsne sosy, tylko mięsiowo w bardziej lżejszej wersji. Te wymagania spełnił z nawiązką kurczak grillowany!

Kurczaka zamarynowałam dzień wcześniej w wonnym zestawie przypraw: sól, pieprz ziołowy i suszony czosnek niedźwiedzi. Aby czosnkowej dobroci było tu jeszcze więcej, mięso wysmarowałam dodatkowo kremowym w konsystencji sosem czosnkowym od FOLWARK

Następnego dnia, solidnie przesiąknięty czosnkiem kurczak, trafił wprost na patelnię grillową. Zapach podczas smażenia był obłędny! A moje kubki smakowe podczas jedzenia - satysfakcjonująco zaspokojone :)

Z racji niedużej pracochłonności dania, dodaję przepis do cotygodniowej akcji Błyskawiczny Piątek. Jej podsumowanie można znaleźć u mnie na blogu: Błyskawiczny Piątek - Podsumowanie z dnia 30.06.2017r.


https://www.facebook.com/groups/228081887572455/?fref=ts

Składniki na 2 porcje:
  • 2 podwójne piersi z kurczaka - duże
  • 1-2 łyżeczki suszonego czosnku niedźwiedziego
  • sos czosnkowy FOLWARK - do zamarynowania mięsa
  • sól, pieprz ziołowy - do smaku
  • olej rzepakowy - do smażenia

czwartek, 29 czerwca 2017

Pudding makaronowy zapiekany z cynamonem i truskawkami

Pożywny i zdrowy posiłek, a mimo to wciąż smacznie słodki :)


Przygotowanie dania dla kapryśnego Milusińskiego, które jest słodkie, a jednak wciąż pożywne, no i przede wszystkim zdrowe - wcale nie jest taką prostą sprawą! Dziecina zażyczyła sobie bowiem akurat na obiad pokaźnej dawki słodyczy i na wszystko inne kręci nosem. 

W ruch idzie więc natychmiast lekko flegmatyczna inwencja twórcza i rusza na łowy po lodówce oraz szafkach kuchennych. Śmietana - odpada! Masło - niech spada! Cukier - niech nie waży się wpaść w moje ręce! Czekolada - nie ma mowy! Owoce - hmmm, coś z tego może wyjść. Makaron - nada się. Niesłodzony serek śmietankowy - oj tak!

Ugotowałam, zamieszałam, zapiekłam i tak oto powstał aromatyczny pudding o truskawkowo-cynamonowym posmaku, którego głównym składnikiem okazał się makaron Lubella Mini świderki z czekoladą. Aż sama się zdziwiłam, że wyszło takie dobre :)


Składniki na 1 porcję:
  • 50g makaronu Lubella Mini świderki z czekoladą - ważony suchy
  • 150g naturalnego serka śmietankowego
  • 1 jajko
  • 2 łyżeczki syropu z agawy do puddingu + 1 łyżeczka na truskawki
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 2 łyżeczki proszku budyniowego waniliowego - budyń bez cukru
  • 1 łyżeczka oleju kokosowego + trochę do natłuszczenia naczynka
  • 2 garście truskawek + trochę do dekoracji

środa, 28 czerwca 2017

Czekoladowy makaron zapiekany z karmelizowanym jabłkiem

Czyli jak trafić w gusta młodocianego tyrana spożywczego :)


Młodociany Milusiński nie zawsze jest skory do jedzenia. Rodzinny obiad niejednokrotnie jest istną drogą przez mękę, aby dziecię-niejadka pożywnie nakarmić. Choć sama potomstwa nie posiadam, ileż to nasłuchałam się wyrzekań i wylewanych żalów koleżanek na wybrzydzające przy posiłkach Latorośle.

Ratunkiem jest przyrządzanie dań pod gusta młodocianego tyrana spożywczego. Ha! Żeby to było tak łatwo, kiedy smak Dziecięcia zmienia się niemalże z dnia na dzień. Dziś nic zielonego! Jutro nic pomarańczowego! Nie chcę na obiad ziemniaków! Nie zjem tej kanapki i już! I tak dalej, i tak dalej...

A nóż widelec, poniższa zapiekanka makaronowa trafi jednak w Smyka preferencje? Jest w niej zaserwowany czekoladowy makaron, dużo jabłka, trochę słodyczy. A wszystko zapieczone pod apetyczną, budyniową kołderką. Hmmm, warto spróbować! :)


Składniki na 1 porcję:
  • 50g makaronu Lubella Mini świderki z czekoladą
  • 1 łyżeczka masła
  • 1-2 łyżeczki cukru trzcinowego
  • 1/2 jabłka - twarde i kwaskowate
  • sok z cytryny - tylko trochę, do skropienia jabłka
  • 1/2 szkl. mleka
  • 2 łyżeczki proszku budyniowego waniliowego - budyń bez cukru
  • 1 łyżeczka domowego cukru waniliowego - porada jak zrobić TU, ewentualnie można zastąpić cukrem wanilinowym z torebki

wtorek, 27 czerwca 2017

Sałatka owocowa z czekoladowym makaronem

Nie ma to jak #lubelloveinspiracje, #lubella i #lubellamini :)


Bardzo trafnie się złożyło, że akurat odwiedziła mnie koleżanka z dziecięciem w wieku małoletnim. Berbeć ciągle w pojedynczej liczbie lat się plasował, ale już był dawno poza wiekiem niemowlęcym. Akurat idealnie wpasował się w moje zapotrzebowania obiadowe. Albowiem do przygotowania popołudniowego posiłku go właśnie wykorzystałam :)

Już słyszę okrzyki oburzenia przeciw przymuszaniu niepełnoletniego do pracy. Ale czasami zapewnienie smarkatemu odpowiednio pracochłonnego zajęcia, to jedyny sposób na spokojne poplotkowanie z dawno niewidzianą koleżanką.


Tak więc obiad w tym dniu wyglądał następująco:
  • Złapać w objęcia młodocianego chłopięcia, buszującego galopem po mieszkaniu (o żesz!);
  • Nadepnąć mu metaforycznie na honor i wyrazić głębokie niedowierzanie, że w kuchni na co dzień matce asystuje;
  • Łaskawie przyjąć gorliwą chęć pomocy;
  • Wysłać młodzieńca do łazienki w celu dokładnego umycia rąk
  • Sprawdzić efekty ablucji - ręce nadal brudne, jakby węgiel nimi przekopywał!
  • Pogonić pacholęcie z powrotem do łazienki, tym razem z osobistą asystą rodzicielki;
  • Wyjąć z lodówki wcześniej przygotowane komponenty planowanego obiadu;
  • Oszołomić młodzieńca wyborem składników i odważnie złożyć menu w jego ręce - znaczy niech wybiera co chce, byle z tego makaron z owocami wyszedł!
  • Postawić młodego na podeście przy stole nad pokaźną miską przeznaczoną do mieszania składników;
  • Wyklarować dziecinie metodę przygotowywania obiadu; O metodzie "garściowej" tu  mówię oczywiście - znaczy co pędrak w garść złapie, to do miski ma wrzucić;
  • Za pomocą smarkatego młodzieńca zaplanować menu obiadowe - znaczy na co chłopaczysko ma ochotę, z tego będzie składał się posiłek i basta!
  • Pozostawić młodego na dłuższy czas w produktywnej zadumie nad detalicznym składem posiłku - akurat kawkę z koleżanką udało nam się przez ten czas wypić;
  • Odwrócić na chwilę wzrok, spojrzeć ponownie, znaleźć miskę pełną makaronowo-owocowej dobroci;
  • Rozdzielić posiłek na porcje i uzyskać kolejną chwilę spokoju, kiedy to młody z satysfakcją delektował się własnoręcznie przygotowanym obiadem;
  • Pożegnać napuszonego z dumy urwisa oraz przyjemnie zrelaksowaną koleżankę i już myśleć nad menu na kolejną ich wizytę :)
Na detaliczny przegląd użytych składników oraz dogłębny wgląd w metodę przygotowywania posiłku, zapraszam poniżej.


poniedziałek, 26 czerwca 2017

Błyskawiczny Piątek - podsumowanie z dnia 23.06.2017

Przepisy proste i szybkie w przygotowaniu - tak gotowaliśmy w Błyskawiczny Piątek!


Ostatni Błyskawiczny Piątek minął nam całkiem tłumnie :) Oby tak dalej! Niech akcja się szerzy wśród społeczności kulinarnej i niech co tydzień coraz więcej Nas wspólnie, błyskawicznie gotuje :)

Czy ja muszę zaznaczać, że było pysznie?! No pewnie, że nie muszę, to się rozumie samo przez się :) Jedliśmy omlety, placuszki, makaron, chleb, kurczaka, sałatki. Piliśmy koktajle. Delektowaliśmy się ciastem i deserami. Prym wiodły przepisy proste i szybkie w przygotowaniu. Zdjęcia jak zwykle ślinotok wywołujące :)

Poniżej zapraszam na foto-podsumowanie Błyskawicznego Piątku z dnia 23.06.2017. Każda fotka opisana został nazwą biorącego w akcji uczestnika oraz przygotowanej potrawy.
Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w kolejnym, nadchodzącym, piątkowym wydarzeniu. Akcja jest przecież cykliczna i powraca na łamy fejsbuka regularnie. Zasady są proste:
Znasz błyskawiczny przepis na coś smacznego? A może sposób na coś? Podziel się tym z nami w piątek. Jeśli prowadzisz blog, wtedy dodaj wpis (w piątek), a następnie w tym wydarzeniu wklej link do swojego wpisu. Jeśli nie jesteś blogerem, możesz i tak podzielić się swoim sposobem lub przepisem - bezpośrednio w wydarzeniu. Zapraszamy!
A oto zestawienie efektów naszego wspólnego gotowania z minionego Błyskawicznego Piątku 23.06.2017:

niedziela, 25 czerwca 2017

Owsianka budyniowa z ananasem

Rusz głową - czyli jak słodzić!


Czy cukier może być zdrowy? Oto jest pytanie! Aktualnie powszechnie panująca moda na dietę zdecydowanie demonizuje ten słodki proszek i stanowczo zakazuje spożywania go w posiłkach. A ja się z takim podejściem nie zgadzam! Uważam, że cukier z rozwagą dozowany i "z głową" podjadany, to wcale nie zabójstwo dla organizmu.  Nie ma co popadać w przesadę i kompletnie go wykluczać z codziennej diety. Choć oczywiście należy tu też zachować rozsądek.

Wiadomo, cukier to kalorie i węglowodany. Ale czy właśnie nie kalorii potrzeba z samego rana przed rozpoczęciem kolejnego, intensywnego dnia? Nie trzeba się tu cukrem najadać do przesady, wystarczy łyżeczka dosypana do owsianki. Nie tylko poprawi smak, ale też doda tak potrzebnej o poranku energii.

Nie chcę tu zachwalać cukru jako wybitnie pro-zdrowotnego - wiadomo, taki nie jest! - ale spożywany z umiarem i dawkowany ostrożnie w zbilansowanej diecie, nie zaszkodzi i nie spowoduje uszczerbku na zdrowiu. Zwłaszcza, gdy nie prowadzi się wyłącznie siedzącego trybu życia, tylko uprawia czynnie sport i wysiłek fizyczny

Te i inne argumenty za cukrem przytacza również kampania „Uczymy jak słodzić”. Jak sami o sobie piszą: "(...)Pragniemy edukować społeczeństwo w zakresie roli cukru w diecie człowieka. Chcemy pokazać, że produkty zawierające cukier mogą być elementem zdrowej
i zbilansowanej diety, połączonej z aktywnym trybem życia. Wszystko jest dla ludzi." 


Wybaczcie, ale nie wyobrażam sobie niedzielnego ciasta bez dodatku cukru, lodów niesłodkich, czy budyniu nieosłodzonego cukrem. Czasami warto pozwolić sobie na odrobinę „słodkiego szaleństwa” :)


A do czego jeszcze nadaje się cukier? Wynalazłam takie oto intrygujące zastosowania :)
  • Tłumienie czkawki - Zjedzenie jednej łyżki cukru pomoże zatrzymać czkawkę, ponieważ ziarnistość cukru może spowodować podrażnienie przełyku, sprawiając, że nerw przeponowy uspokaja się i "zapomina" o czkawce.
  • Ukąszenia pszczół, os i innych owadów - Aby załagodzić ból po ukąszeniu pszczoły, zmieszaj równe części cukru i wody i nałóż na ugryzione miejsce. Pozostaw na 20 minut. Działa fantastycznie.
  • Chłodzenie poparzonego języka - Gorąca kawa? Skwiercząca pizza? Następnym razem, kiedy poparzysz sobie język, lub zjesz coś bardzo ostrego, zacznij szybko ssać cukier, a uśmierzysz kłujący ból niemal natychmiast.
Wertując informację o cukrze, posiłkowałam się takimi źródłami jak: portal.abczdrowie.pl; tipy.interia.pl; rozmiar.com; uczymyjakslodzic.pl i wiele, wiele innych :)


Składniki na 1 porcję:
  • 1 szkl. mleka 2%
  • 1 łyżka proszku budyniowego waniliowego - budyń waniliowy bez cukru
  • 1 łyżeczka cukru białego kryształ Polski Cukier
  • 1/2 szkl. płatków owsianych górskich - zwykłych, NIE błyskawicznych!
  • 1/8 ananasa
  • 1 łyżka syropu klonowego - do polania po wierzchu
  • płatki kokosowe - do dekoracji z wierzchu

sobota, 24 czerwca 2017

Kokosowy pudding chia z mrożoną truskawką

Do popołudniowej kawy - deser z chia idealny! :)


Podwieczorkowi często kawa towarzyszy - prawda to uniwersalna. A co najlepsze do kawy? Oczywiście że krzyna słodyczy! Ale czy słodkie co nieco musi jednak być mocno kaloryczne? Niekoniecznie :)  

Do kawy polecam zdrowy i lekki deser o kokosowym posmaku, obfity nasionami chia i orzeźwiający mrożoną truskawką. W gorące, letnie popołudnie aż się prosi, by go do kawy na stół zapodać. Jest to idealna kompozycja smaków współgrająca z łykiem czarnego, intensywnego trunku :)

Przepis bierze udział w konkursie na blogu Słodkie Okruszki wraz z marką FARO o temacie: „Podziel się przepisem na deser idealny do kawy lub herbaty”.


Deser dodaję też do fejsbukowej akcji organizowanej przez Ciasto na niedzielę o wdzięcznej nazwie: Truskawkowo Mi!.


Składniki na 1 porcję:

  • 2 łyżki nasion chia [szałwia hiszpańska]
  • 1/3 szkl. wody kokosowej z mleka kokosowego w puszce - odsączona od śmietanki kokosowej
  • 1/3 szkl. mleka 2% + 1 łyżka do truskawek
  • 1 łyżeczka wiórek kokosowych
  • garść mrożonych truskawek
  • 1 łyżeczka syropu z agawy - można zastąpić miodem lub syropem klonowym
  • płatki kokosowe - do ozdoby i posypania z wierzchu



piątek, 23 czerwca 2017

Chleb na sodzie z tropikalnymi bakaliami

Błyskawiczne piekarzenie w Błyskawiczny Piątek! :)


Chleb na sodzie piekłam nie po raz pierwszy. Zetknęłam się już z nim w ramach wspólnego piekarzenia w akcji Wypiekanie na śniadanie, kiedy to mogłam się pochwalić takimi oto efektami: Chleb na sodzie z rozmarynem, cynamonem i jabłkiem. Bardzo mi wtedy zasmakowała słodkawa wersja tego rodzaju pieczywka i postanowiłam kontynuować trend. Tym razem jako główny dodatek wystąpiły tropikalne bakalie, czyli kandyzowany ananas i papaja, rodzynki sułtańskie oraz suszone morele i kokos.

Chlebek na sodzie, choć mały, wyrósł idealnie. Bakalie dodały tu ciekawej słodyczy. Pajda takiego chlebka z serkiem śmietankowym czy miodem, a nawet samym masłem, smakuje wyśmienicie :)

Z zasady chleby sodowe szybciej wysychają niż tradycyjne pieczywo na drożdżach czy zakwasie, więc polecam go zjeść najlepiej tego samego dnia - nie jest to trudnością przy tak niewielkim bocheneczku i wiecznie głodnej rodzinie :)

Z racji wyjątkowo nikłej pracochłonności przy pieczeniu, dodaję przepis do cotygodniowej akcji Błyskawiczny Piątek. Jej podsumowanie można znaleźć u mnie na blogu - Błyskawiczny Piątek - Podsumowanie z dnia 23.06.2017r.

https://www.facebook.com/groups/228081887572455/?fref=ts

Składniki na 1 mały bochenek:

  • 250g mąki pszennej
  • 200-220ml maślanki - zależy od konsystencji ciasta chlebowego, najpierw użyć 200ml, najwyżej potem po troszku dolewać resztę
  • 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej,
  • 1/4 łyżeczki kardamonu - można pominąć
  • 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej - można pominąć
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1/2 szkl. tropikalnych bakalii - kandyzowany ananas i papaja, rodzynki sułtańskie oraz suszone morele i kokos

środa, 21 czerwca 2017

Sałatka warzywna z kuskusem pod rzepakiem

Olej rzepakowy - oliwa północy! - króluje w sałatce :)


Że olej rzepakowy to samo zdrowie - coraz większa jest tego ogólna świadomość kulinarna. 

Źródło: Miej więcej oleju w głowie
Że olej rzepakowy nazywany jest oliwą północy, ze względu na podobny profil kwasów tłuszczowych do zawartego w oliwie z oliwek - Ambasador akcji Pokochaj olej rzepakowy Grzegorz Łapanowski edukuje wszem i wobec.

Że olej rzepakowy warto dodawać na zimno do sałatek, aby zachować najwięcej wartości odżywczych, jednocześnie zwiększając wchłanianie niektórych witamin i barwników (np. karotenu) - doinformowałam się niedawno, przeglądając przepisy i porady kucharza Grzegorza Łapanowskiego na fejsbukowym profilu Miej więcej oleju w głowie.

 
Dobrą radę postanowiłam od razu wykorzystać w krzepiącej sałatce warzywnej z kuskusem. Z powodzeniem można ją zaserwować na obiad czy solidna kolację i najeść się do syta. Skąpałam ja w oleju rzepakowym dla wydobycia zawartych w warzywkach witamin i składników odżywczych.

Przepis bierze udział w konkursie: Zainspiruj się olejem rzepakowym.


Składniki na 1 porcję:
  • 25g kuskusu razowego - przyrządzić zg. z instrukcją z opakowania
  • 8 szt pomidorków koktajlowych
  • 3 rzodkiewki - duże
  • 1/4 czerwonej papryki - małej
  • 1/2 marchewki - małej
  • 10 strąków świeżego groszku
  • 1 łyżka szczypiorku 
  • 1 łyżka oleju rzepakowego
  • sól, pieprz kolorowy - do smaku

wtorek, 20 czerwca 2017

Cannelloni mięsne z brokułem i groszkiem

Nieśmiały groszek króluje w cannelloni :)
 

Dryń. Dryyyń! Drrrrrryyyyyyńńńńń! Dryń, dryń, dryń, dryyyyyyyyyyyyyyń!!!Przeraźliwy dźwięk wrzeszczącego telefonu wyrwał mnie nieprzyjemnie z objęć Morfeusza. 

- Czego!!!?... - wdzięcznie powitałam rozmówcę.

- A co ty jeszcze śpisz? - dziwi się rozbrajająco Pan Mąż.

- Spałam... W końcu resztki urlopu jeszcze mam. Kto mi zabroni spać do 11? - mój głos nabrał delikatnie krwiożerczego tonu.

- Nooooo ten tego... - zawahał się małżonek. - No bo dzwonię, żeby się upewnić, że pamiętasz! - po chwili roztropnie zmienił temat.

- ... - myśli rozbiegły mi się w głowie niby hasające zające po łące - No pewnie, że pamiętam! - symuluję, wewnętrznie panikując: O czym? [orzeszku...] O czym??? Urodziny? Rocznica? Teścia wizyta???

- To dobrze - ucieszył się radośnie Pan Mąż. - Bo już tak dawno nie było go u nas - pożaliła się moja druga połówka.
 
Czyżby jednak teść [orzeszku!!!]??? - oficjalnie weszłam w stan podwyższonej paniki. Mieszkanie nieodkurzone, pranie odłogiem w koszu leży, gary w zlewie leżą, ja w nieposłanym łóżku też leżę do towarzystwa. Ratunku!!!

- A tak w ogóle to dzwonię, żeby zapytać czy chcesz żebym kupił wino po drodze z pracy - Pan Mąż w końcu przeszedł do konkretów.

Wino? Po kiego grzyba teściowi wino potrzebne??? Przecież z trunków preferuje piwo... - wewnętrznie debatuję.

- No bo do tego Twojego cannelloni to bym z chęcią toast wzniósł lampką czerwonego - dyplomatycznie chwali moje kulinarne wyczyny wiecznie głodny Pan Mąż.

Aaaaaahhhhh... Uffffff... Z ulgą doznałam oświecenia pamięciowego. Nie o wizytę teścia jednak małżonkowi chodziło, tylko o posiłek obiadowy w godzinach popołudniowych. Cannelloni się zobowiązałam w dniu poprzednim zrobić, po licznych mężowskich perswazjach, zachętach, podszeptach i namowach.

Nie to, że wzbraniam się przed Pana Męża karmieniem, ale moje popisowe cannelloni do najszybszych w przygotowaniu nie należy. Trzeba farsz pokroić i wyrobić, rury makaronu spreparować i nadziać, sos ugotować, odpowiedni czas przy piekarniku wyczekać dla zapieczenia całości. Pracochłonność w pigułce! A współczesna kobieta pracująca na skomplikowane potrawy zwykle alergię miewa - to fakt niezaprzeczalny.

No ale słowo się rzekło. Pan Mąż obiecanego posiłku nie odpuści, no to Pani Żona zrobić musi.

Naprędce żegnam się z rozmarzonym myśleniem o obiedzie małżonkiem i pędzę lecę do kuchni w poszukiwaniu składników. Mięso mielone jest! - z przepaści zamrażarki wyciągam skuty lodem kawał nieokreślonego kształtu. Brokuł obecny! - lodówka wypluła z siebie całą głowę zielonego warzywa. Makaron odnaleziony! - przepaście szafek kuchennych oddały rurkowaty skarb w moje ręce. Czego mi tu jeszcze brakuje... Hmmm... A groszek? Gdzie jest groszek???

Kto wziął groszek [orzeszku!!!]??? - zaczynam w panice rzucać kalumnie na pozostałych członków domowego ogniska [czytaj: kogo?co? - Pana Męża]. Ah... Jest i groszek. Schował się za kukurydzą. Nieśmiały jakiś. A przecież on nasz rodzimy, z Polskich Kujaw pochodzący, tupetu nie powinno mu brakować, żeby z powodzeniem konkurować z kukurydzą pochodzącą z ciepłych Węgier. W końcu w najlepszej dla niego strefie klimatycznej uprawiany jest!

Szast prast i po kilku godzinach wytężonej, ale owocnej harówki w kuchni, dochodzi do siebie w piekarniku cannelloni mięsne z brokułem i groszkiem po beszamelem

Zmęczona, spocona, zmechrana [klimatyzacja w mojej mikroskopijnej kuchni letnią porą jakoś tak szwankuje...], ale szczęśliwa uczynionym obiadem, czekam niecierpliwie aż Pan Mąż wkroczy po pracy w progi mieszkania. 

I tak całkiem mimochodem, zupełnie niechcący, całkiem przypadkiem i w ogóle bez głębszego znaczenia [sarkazmem ociekam], ostrzę sobie akurat podręczny tasak kuchenny na osełce. Wystarczająco ostry? Nieeee, jeszcze mu brakuje... 

Nagle zgrzyt klucza w zamku i Pan Mąż z impetem i pieśnią na ustach wkracza w domowe pielesze. Jakoś jednak go tak nagle wryło w drzwiach do kuchni. Tasak wdzięcznie błyska w słońcu i moich rękach. 

- To o której do mnie dziś dzwoniłeś? - pytam delikatnie.

- ... Za wcześnie?... - ostrożnie wypowiada się Pan Mąż.

- Jutro mój ostatni dzień urlopu - oznajmiam nieśpiesznie. - To o której do mnie wtedy zadzwonisz? - kontynuuję temat ewentualnej porannej pobudki, polerując z pietyzmem naostrzony tasak przy pomocy ściereczki kuchennej.

- ... W ogóle?... - jeszcze ostrożniej odpowiada Pan Mąż.

Trach!!! Tasak ląduje wbity w drewnianą deskę kuchenną niemalże do połowy.

- Słuszne podejście - chwalę łaskawie roztropnego małżonka. - Ale co my tu o krwawych jatkach dywagować będziemy, obiad gotowy, weź sztućce, ja zaniosę cannelloni na stół - rozporządzam zdecydowanie. W końcu owoc mojej kuchennej udręki najlepiej spożywać na ciepło. 

Cannelloni mięsne z brokułem i groszkiem [nieśmiałym takim] jak zwykle zrobiło furorę w porze obiadu :)


poniedziałek, 19 czerwca 2017

Błyskawiczny Piątek - podsumowanie z dnia 16.06.2017

Było szybko, prosto i nieskomplikowanie, ale przede wszystkim pysznie :)


Cotygodniowa akcja fejsbukowa Błyskawiczne Piątki już za nami. Frekwencja obrodziła. Wiele pysznych i intrygujących przepisów dołączyło do kolekcji. Pomysły na szybkie, proste, ale i smaczne dania, jak zwykle były różnorodne: od posiłków warzywnych, przez placuszki i makarony, na ciastach i lodach kończąc. Aż chciało się mlaskać z radości przeglądając te pyszności :)

Poniżej zapraszam na foto-podsumowanie w ramach minionego Błyskawicznego Piątku z dnia16.06.2017. Każda fotka opisana został nazwą biorącego w akcji uczestnika oraz przygotowanej potrawy.

Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w kolejnym, nadchodzącym, piątkowym wydarzeniu. Akcja jest przecież cykliczna i powraca na łamy fejsbuka regularnie. Zasady są proste:
Znasz błyskawiczny przepis na coś smacznego? A może sposób na coś? Podziel się tym z nami w piątek. Jeśli prowadzisz blog, wtedy dodaj wpis (w piątek), a następnie w tym wydarzeniu wklej link do swojego wpisu. Jeśli nie jesteś blogerem, możesz i tak podzielić się swoim sposobem lub przepisem - bezpośrednio w wydarzeniu. Zapraszamy!
A oto zestawienie efektów naszego wspólnego gotowania z minionego Błyskawicznego Piątku 16.06.2017:

niedziela, 18 czerwca 2017

Drożdżowe ciasto z jagodami na noc z lodówki

Ciasto zostawiane samopas na całą noc w lodówce - samo się robi :)


Znaczna część moich popisów cukierniczych hołduje zasadzie: ma być prosto, szybko i smacznie! Zapomnieć chcę o górze "garów" do zmywania oraz długim i mozolnym pobycie w kuchni. Nadal jednak wymagam smacznego i satysfakcjonującego efektu końcowego pieczenia :) 

Wszystkie te założenia w 200% spełnia moje popisowe ciasto drożdżowe bez wyrabiania. Zostawiane samopas na całą noc, niemalże samo się robi! Nie wymaga do wyrabiania miksera, wystarczy jedynie zamieszać całość łyżką. Piekłam już je kiedyś w bardziej pomarańczowej wersji, z dodatkiem świeżej oraz kandyzowanej skórki z pomarańczy: Ciasto drożdżowe na noc bez wyrabiania

Tym razem postawiłam na dodatek świeżych owoców. A że sezon na jagody właśnie zawitał w kalendarzu, postanowiłam rozpocząć go z przytupem, ciastem z jagodami właśnie! Uroku dodaje tu dodatkowo dobrany pod kolor fioletowy lukier :)

Drożdżowe ciasto z jagodami piekłam w ramach wspólnej, fejsbukowej akcji Jagodowo i borówkowo, organizowanej przez Ciasto na niedzielę.


Składniki na 1 dużą keksówkę o wymiarach LxWxH 30x10x7cm: 
CIASTO:
  • 50g świeżych drożdży
  • 1/2 szkl. cukru
  • 1 mały cukier wanilinowy [16g] 
  • 3 jajka - małe 
  • 1/2 szkl. oleju
  • 1 aromat waniliowy
  • 1/3 szkl. zimnego mleka
  • 2 szkl. mąki
  • 2-3 garście świeżych jagód
LUKIER:

  • 1/2 szkl. cukru pudru
  • kilka kropel aromatu waniliowego
  • szczypta fioletowego barwnika spożywczego
  • 1-3 łyżki gorącego mleka - ilość płynu zależy tu od stopnia płynności lukru jaki chcemy uzyskać, u mnie akurat wyszedł bardziej płynny

piątek, 16 czerwca 2017

Placuszki z twarogiem, twarożkiem i syropem z agawy

Proste w przygotowaniu, a jakie smaczne!


Smażyłam już placki z dodatkiem twarogu: Placuszki twarogowe z borówkowym przybraniem oraz Placuszki z twarogiem i jagodami. Smażyłam też takie z dodatkiem serka wiejskiego: Placuszki z serkiem wiejskim. Ale nigdy dotąd nie łączyłam razem białego sera z twarożkiem granulowanym. Zawsze kiedyś musi być jednak ten pierwszy raz :)

Oto więc i one! Placuszki bogate w nabiał z wyczuwalnymi drobinkami twarogu, puszyste ubitymi białkami jaj i apetycznie wyrośnięte. Są niezbyt słodkie w smaku, dlatego zaserwowałam je polane syropem z agawy - choć równie dobrze można by tu użyć tradycyjnego miodu czy syropu klonowego. Tak zestawione z kapką jogurtu naturalnego smakowały wyśmienicie :) 

Owoc mojego plackowego eksperymentu dodaję do cotygodniowej akcji Błyskawiczny Piątek. Jej podsumowanie można znaleźć tutaj: Błyskawiczny Piątek - podsumowanie z dnia 16.06.2017.

https://www.facebook.com/groups/228081887572455/?fref=ts
 
Składniki na ok. 25 placuszków - czyli porcja dla 3 osób:

  • 1 kostka twarogu [200g] - chudy lub półtłusty
  • 1 twarożek wiejski granulowany [200g]
  • 4 jaja - duże
  • 5 łyżek mąki pszennej - czubate
  • 2 łyżki domowego cukru waniliowego - płaskie
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia - płaska
  • szczypta soli 
  • jogurt naturalny - do polania z wierzchu
  • syrop z agawy - do polania z wierzchu
  • olej - do smażenia



Wersja do druku

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...